poniedziałek, 27 lutego 2017

Szczecińska hipsteriada - czyli o bułkach z dziurką słów kilka.

Bajgel - ot bułka z dziurką, czym się tu zachwycać? Takie pytanie odbijało mi się w głowie dość długo - często o tym wymyśle słyszałem, jakimś cudem zawsze było mi nie po drodze, żeby ich spróbować.

Nie wiedziałem, że ten przysmak ma tak ciekawą historię. Otóż akcja dzieje się w czasach kiedy polscy przywódcy byli znani ze swoich czynów, a nie słów. Jeden z nich - Jan III Sobieski oprócz skopania Turków pod Wiedniem, potrafił także znakomicie jeździć konno. W uznaniu za umiejętności jeździeckie (nazwa bajgla pochodzi od strzemiona) jak i też za historyczne zwycięstwo przywieźli naszemu królowi ten przysmak w podzięce. Kilkaset lat minęło, a bajgel wędrował po świecie.

Jak większość z nas wie - Polak wszędzie znajdzie swoje miejsce. Paru znalazło je w Stanach, a że my z pustymi rękami nie lubimy w gości jeździć zawieźliśmy im nasz przysmak. Tak właśnie bajgle trafiły za ocean i zostały na dobre. Są strasznie popularne w Nowym Jorku - podobno najczęstsze rany cięte zgłaszane na pogotowiu w weekendy to wynik nieostrożnego cięcia bajgli.

Fajnie, że ktoś się zdecydował przywrócić ten przysmak w naszym mieście.

Całą historię, krok po kroku możecie przeczytać w środku bardzo ciekawej miejscówki - Bajgle Króla Jana.

W ostatni weekend zaprosili mnie tam znajomi. Wojtuniuniu i jego Graża - czyli Wojtek i Justyna. Serdeczne pozdrowienia kochani ;)

Wpadłem tam przed umówioną porą i byłem strasznie zdziwiony. Wiem, że nie jestem piękny ale nie sądziłem, że wprowadzę taką konsternację wśród obsługi. Okazuje się, że jeśli wejdziesz tam i usiądziesz jak u siebie to obsługa będzie potrzebowała około 10 minut na rozmowy o tym kim jesteś, dodatkowo będą wymieniać spojrzenia jakbyś był kimś ważnym. Miło, aczkolwiek lepiej by było jakby ktoś podszedł szybciej, bez takiej bezczelnej obcinki i po prostu zapytał czy w czymś pomóc ;)

Na szczęście później było już tylko lepiej. Na zdjęciu widać Króla Jana. Sama kanapka jest z Pastrami - wędliną dojrzewającą, która całkiem tak jak bajgel poleciała za ocean i stała się hitem - dokładniej to Rumuni zabrali ze sobą tradycję robienia własnych wędlin. Wywodzi się z Turcji, a powstało przez przechowywanie sprasowanego mięsa. Receptura jest dość skomplikowana i wymaga sporo pracy. Dlatego też pewnie za bajgla wielkości dużej bułki z kilkoma plastrami tego smakołyku trzeba zapłacić 20 zł. Jedno jest pewne - ceny do "studenckich" nie należą.

Smak jest natomiast całkiem przyjemny, wszystko świeże i smaczne. Mógłbym się takimi rzeczami długo zajadać. 

Samo miejsce jednak ma kilka minusów. Siedzenia są co najmniej niewygodne, a samo miejsce stara się być nowoczesne. Ta nowoczesność mi osobiście nawet by nie przeszkadzała. Gdyby nie jak to określam - festiwal hipsterów. Część obsługi to chłopaki w rurkach, z dokładnie podgolonymi bródkami, koszulami, okularami i ogólną "stylóweczką"- ba jeden nawet czapką w środku nosił, żeby lans się zgadzał. 

Jak posiedziałem tam trochę, to obsługa stała się bardziej sympatyczna, no i nawet za bardzo swobodna. Od profesjonalnych miejsc oczekuje profesjonalnej obsługi, a nie ładnie ubranych fircyków, którzy zahaczają o bezczelność podczas swojej pracy. Nie wszystkim będzie to odpowiadać, a część może nawet zniechęcić. Na szczęście Pani która razem z resztą obsługiwała, była bardzo miła, nienachalna i jej należy się pochwała.

Skusiłem się na deser. Pucharek mistrzów pucharów. Ogólnie nietrafiony smak jak dla mnie. Nawet nie wiem co to do końca było, ale było za tłuste i za słone jak na deser - nie polecam.

Do plusów na pewno zaliczam to, że codziennie desery się zmieniają. No i mają naprawdę fajne napoje do wyboru. Często też urządzają tam różne eventy. Od oglądania filmów, po granie na Amidze. Fajnie, że nowoczesny lokal jest otwarty na różne inicjatywy.


Plusy:

Fajne smakołyki

Szeroki wybór kanapek

Żeńska część obsługi

Aktywności i otwartość na inicjatywy


Minusy:

Niektóre desery nietrafione

Hipsteriada nie wszystkim podpasuje

Niezamierzone zakłopotanie obsługi


Werdykt osobisty:

Bardzo smaczne, bardzo ciekawe, bardzo dobrze wykonane. Do luzu można obsługi można się przyzwyczaić, tylko trzeba być na niego gotowym. Zdecydowanie polecam - dawno tak smacznie i świeżo na Szczecinie nie jadłem. Miałem tam zabrać szmule ale nie wyszło, wy swoje zabierajcie śmiało. Jest nawet półka z grami towarzyskimi dla śmiałków, żeby przełamywać pierwsze lody ;)

Szkoda tylko, że to kolejny lokal, który stara się być jak najlepszy/ najnowocześniejszy - a rozjeżdża się na detalach.

wtorek, 21 lutego 2017

Szczeciński klon? Czyli o tym jak kopiowanie może być fajne.

Czasami bywa tak, że jakiś pomysł się uda. Nowe miejscówki będą pojawiać się jak grzyby po deszczu. Swego czasu w Szczecinie był prawdziwy boom na pizzerie. Nowe miejsca/ lokale powstawały w mieście, jakby to był złoty interes. Jak kariera większości się skończyła - wszyscy wiemy.

Pizzeria Pepperoni to przykład dobrej jakości, która rozrosła się po mieście. Mamy kilka ich lokali w Szczecinie. Całkiem spoko jedzenie i w całkiem spoko ilości. Nie o nich dzisiaj będę pisał, a o ich klonie, takim trochę bracie bliźniaku.

Toni Pepperoni - to miejsce otwarte kilka lat temu na nowym osiedlu na Pomorzanach.

Byłem tam kilka tygodni po otwarciu. Jedzenie było smaczne, porcje duże, a menu podejrzanie znane. Fakt jest taki, że ono jest niemal identyczne. Z tego co wiem, lokal otworzył jeden z byłych pracowników Pepperoni i po prostu skopiował to, co znał.

Jak mu to wyszło? Czy klonowanie jest fajne?

Ja osobiście byłem zdziwiony - tam jest naprawdę smacznie, w niektórych przypadkach smaczniej niż w "starszym bracie". Samo menu jest prawie identyczne, różni się kilkoma, bodajże trzema, pozycjami w od oryginału. Cenowo nie ma tragedii - za giganty zapłacisz do 36 zł, a dania główne, sałatki, makarony to koszt ok. 20 złotych.

Ważna jest jedna rzecz - każda pizza jest wypchana po brzegi dodatkami i to się nie zmieniło od dawna.

To,  co najbardziej lubię w Toni to fakt, że jest moim zamówieniowym pewniakiem. Do zamówień online najczęściej korzystam z pyszne.pl - z tego co wiem ten portal kroi restauracje tam zamieszczone, więc są różne dziwne dopłaty za dowóz lub ceny różnią się w porównaniu do zamówień telefonicznych/ na miejscu. Wiem, że zdzierają dodatkowy hajs z restauracji, ale jest to wygodny sposób na zamawianie.

Zamawiam i wiem, że wszystko przyjedzie w miarę szybko, świeże i ciepłe. Nie zdarzyło mi się też ani razu, żeby się spóźnili, albo żeby nie było smacznie. Na zdjęciu widać dużą pizze mięsną - jeśli chodzi o placki z ciastem to mój ulubiony.

Na miejscu dawno nie byłem, więc nie wiem jak z obsługą i innymi elementami. Wiem jednak jedno, że dania główne, makarony i sałatki mają naprawdę spoko - takie solidne 4 na 5.


Plusy:

Szybka i pewna dostawa

Dobry stosunek ceny do jakości

Minusy:

Nie wszędzie można ich zamówić ;)

Ziemniaki do Zapiecka Toniego to jednak mrożonka

"Seryjna produkcja" makaronów i dań z pieca


Werdykt osobisty:

Mimo tego, że czasami czuć, że dania z pieca i makarony to masówka, to z chęcią stamtąd zamawiam, bo mogę liczyć na coś co jest strasznie ważne przy zamawianiu jedzenia - nie będę czekał za długo. Pizze to na pewno pierwsza piątka Szczecina. Szmule z mojej pracy były zadowolone pizzą, więc możecie śmiało ze swoimi zamówienie zrobić. Na miejsce też można wpaść - tylko zaznaczam, że nie ma tam zbyt dużo przestrzeni!

Takich klonów w Polsce potrzebujemy więcej :)

A wy jakich pewniaków macie? Skąd najczęściej zamawiacie?

piątek, 17 lutego 2017

Szczeciński Klasyk.

Miałem pewien układ moich wpisów. Starałem się najpierw napisać jakąś ciekawostkę/ informację na temat miejsca/ lokalu którego jedzenie komentuje. Tym razem będzie jednak inaczej.

Czasami się zastanawiałem - kto to zapoczątkował. Komu taki szatański pomysł wpadł do głowy. Miałem kilka typów. Podejrzewałem Krzysztofa Jeżynę, myślałem że to może Fred ze swoim ziomeczkiem Gruchą przed jak się okazało ich ostatnim wyjazdem do Warszawy. Chciałem zapytać autora słynnych słów "ale urwał" - niestety ani on ani "Młode wilki" nic nie wiedzieli na ten temat.

Ja stwierdziłem, że twórcą był najprawdopodobniej jakiś student/ imprezowicz. Na bank impreza w Pinokiu lub jakimś innym klubie była gruba. Ktoś - pewnie wykończony do granic możliwości - zamówił hamburgera w bułce z frytkami zamiast surówek i tak się zaczęło.  Ja sam pamiętam jak 10 lat temu właśnie w ten sposób zamawiałem ten wytwór kulinarny. Ten ktoś wpłynął na gastronomiczny Szczecin.

Tak powstał Frytburger - bo o jego pochodzeniu tutaj teoretyzuje - przyjął się w zasadzie tylko u nas. Nie widziałem go nigdzie indziej, w żadnym innym polskim mieście. Dlatego sądzę, że należy mu się to miano - to jest współczesny Szczeciński Klasyk!

Faktem jest, że trochę ten produkt ewoluował i teraz są dostępne dwie wariacje - frytkebab i frytki w bułce. Takie rzeczy tylko w Szczecinie.

Sam Frytburger jest na tyle popularny, że do tej pory jest dostępny w Bar Rabie. Swoją drogą sam lokal obchodzi w tym roku 25-cio lecie. Ja osobiście uwielbiam frytburgera z Raba, Świetne sosy, suchy do granic możliwości kotlet, mega frytki. Na zdjęciu widać opcję "na wynos z podwójnym kotletem"

Sam Bar Rab nie zmienił się od lat. Słyszałem, że podobno był zamknięty tylko zanim go otworzyli. Jakimś cudem tam zawsze są kolejki, o każdej porze. W nocy to jest tam chyba największy ruch - pełno osób, które są spragnione kebaba lub burgera w dowolnej postaci. Studenci i nie tylko - chodzą tam wszyscy.

Jedno co mnie zadziwia - jakimś cudem jest tam bardzo tanio. Zjesz tam dużo i smacznie, a nie wydasz więcej niż 10 zł! To jest spore osiągnięcie jak na szczecińskie warunki. Fakt - jakość może pozostawiać sporo do życzenia i lokal nie jest "cichym i przytulnym miejscem". Nie o to tu jednak chodzi - tu ma być szybko i smacznie, i tak na pewno jest.


Plusy:

Bardzo tanio

Od kilkunastu lat ten sam niepowtarzalny smak

Smaczne mięso


Minusy:

Kolejki

Dużo ludzi

Wygląd miejscówki


Werdykt osobisty:
Można tam iść z każdym. Jeśli jednak znacie jakąś szmule która nie była/ nie zna Raba to nie szmula - tylko pewnie dziewczyna z innego miasta :P

Ogólnie to raz na jakiś czas uwielbiam tam wpadać, nic tak nie smakuje jak Szczeciński Klasyk i tego będę się trzymał ;)

Oczywiście zaznaczam, że Frytburger dostępny też jest w innych miejsówkach i każda ma swój sposób/ urok/ styl. Jak dla mnie Rab ma najlepsze Frytburgery w mieście.

wtorek, 7 lutego 2017

Szczecińska hameryka - czyli burgerowanie z samochodu.

Miał być wpis o szczecińskim klasyku, niestety zachorowałem, więc będzie wpis o tym co mam.



Kiedyś to było jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Szczecinie, wszyscy tam po coś chodzili. Jeszcze przed Galaxy i Kaskadą do Galerii Centrum uczęszczali wszyscy - ja sam chodziłem tam jako szczyl, grałem w gry lub słuchałem muzyki w Empiku na ostatnim piętrze.



Teraz samo miejsce jest w remoncie, zaraz obok otworzył się Nowy Browar, niedaleko również nieśmiertelny Rocker. Jednak to co przyjechało tam w kwietniu 2014 roku to "lokal", który każdy z was powinien chociaż raz odwiedzić.



Oczywiście chodzi o Bro Burgers.



Czasami zdarza się tak, że ktoś jest bohaterem. Ja mam kogoś takiego w pracy. Oskar, bo o nim mówię - jest bohaterem jakiego często potrzebuję, dzięki niemu w poniedziałki i piątki mogę objadać się pysznymi burgerami, które mi przynosi :)



Jadłem prawie wszystkie burgery dostępne w Szczecinie i muszę przyznać jedno - lepszych bułek z kotletem nie jadłem. Na zdjęciu widać burgera z sosem, serowym naczosami i pikantną salsą. Nie jest to ich najlepszy burger, ale i tak jest strasznie smaczny. Mój ulubiony to zdecydowanie Strażnik Teksasu z sosem BBQ i bekonem.



To, co jest ważne w tych burgerach to ich świeżość - wszystko tutaj się zgadza. Mięso jest super, składniki to zdecydowanie ekstraklasa smaków. To, co najbardziej mi się w tym miejscu podoba to stosunek ceny do jakości - w tym food trucku możesz zostawić maksymalnie 15 zł i dostaniesz super żarcie, które nie dość że jest smaczne - to jeszcze ma naprawdę swój charakter i niepowtarzalność.



Samo menu jest krótkie i przy "jedzeniu na szybko z samochodu" jest to niewątpliwy plus. To, co jest warte odnotowania to brak frytek. Tutaj ich nie dostaniesz, tutaj chodzi o bułkę z mięsem. Trzeba też niestety pamiętać, że w przypadku Bro Burgers działa zasada "kto pierwszy ten lepszy”. Często są kolejki, trzeba czekać lub po prostu kończy się im mięso. Na szczęście można zamówić przez telefon i tylko wpaść po odbiór, więc jest na to rozwiązanie.



Plusy:

Krótkie menu jedzenia na szybko

Świeżość i smak

Stosunek ceny do jakości



Minusy:

Często za krótko otwarte

Brak miejsc siedzących



Werdykt osobisty:

Miejsce zdecydowanie dla wszystkich. Warte odwiedzenia i sprawdzenia, co ważne jest tam zawsze smacznie i jakość nie zawodzi. Szmuli bym nie zabrał teraz, bo zimno - ale jedno wam powiem, dajcie szmuli takiego burgera - będziecie mieli szczęśliwą szmulę. Gwarantuję ;)